Warsztaty kuchni syryjskiej

Warsztaty kuchni syryjskiej

Facebook
Twitter
INSTAGRAM
Pinterest
Follow by Email
Poziom trudności    
      Po raz pierwszy wybrałam się na warsztaty kulinarne. Prowadziła je bardzo miła dziewczyna (pół Syryjka, pół Polka), urodzona w Syrii, od 3 lat mieszkająca z rodziną w Polsce Karima Kanjo. Karimie pomagała Wiktoria prowadząca bloga Pyza made in Poland oraz Karolina z Muzeum Azji i Pacyfiku, gdzie odbywały się warsztaty.

 

 

Wszyscy biorący udział w Warsztatach ciężko pracowali – siekali, zagniatali, smarowali, wałkowali i smażyli.

 

 

Warsztaty zaczęliśmy od przygotowania podpłomyków z paprykową pastą muhammara. Zagniecione drożdżowe ciasto, wałkowaliśmy na cienkie placki, smarowaliśmy je domową pastą muhammara i smażyliśmy na suchej patelni.

 

 

Drugim daniem były kibbeh nayeh, czyli cielęcy tatar z kaszą bulgur.

 

 

Trzecią potrawą była sałatka tabouli, składająca się głównie z drobno posiekanej natki, kaszy bulgur, soku z cytryny. W syryjskiej kuchni dominuje kmin rzymski, za’atar, oliwa, papryka, pomidory, cebula i czosnek. Jak dla mnie bomba, przede wszystkim witaminowa, ale i smakowa.

 

 

Kolejnym daniem był ful z bobu. W Syrii używa się bób suszony i następnie gotowany (jak fasola). Ful szczególnie przypadł mi do gustu. Jego głównymi składnikami jest bób (my używaliśmy bobu z puszki), sok z cytryny, tahini (pasta sezamowa) i pomidory.

 

 

Ostatnią wytrawną potrawą były falafele z ciecierzycy. Ciekawe w smaku, wegańskie krążki, smażone na głębokim tłuszczu.

 

 

Ukoronowaniem naszych starań było danie na słodko z patelni – knefa pachnąca kwiatami gorzkiej pomarańczy. To nie było łatwe w przygotowaniu. Na początek trzeba było pociąć na drobno gotowe ciasto kadayif (anielskie włosy). Pocięte włosy trzeba silnie wyrobić z dużą ilością klarowanego masła, wylepić połową masy patelnię. Na to rozsmarować sporą ilość gładkiego twarogu i przykryć plastrami sera mozzarella. Potem znowu twaróg i reszta ciasta. Wszystko na patelni powinno być ciasno ulepione i usmażone na rumiano z dwóch stron. Gotowe ciasto polewane na wierzchu przygotowanym z wody, cukru i kilku kropel wody o smaku gorzkiej pomarańczy.

 

 

Na koniec wszyscy usiedliśmy przy wspólnym stole i jedliśmy. Mówię Wam to było doznanie typu „niebo w gębie”. Okazało się, że na warsztaty przyszło więcej blogerek – Bożena z blogu Turystyka Spożywcza, oraz Kasia z ChilliBite. Na pewno niedługo sama przygotuję, a potem opiszę te wspaniałe dania i wtedy Wy także będziecie mogli cieszyć się ich smakiem.

 

 

Pozwoliłam sobie skorzystać z kilku zdjęć Karoliny z Muzeum Azji i Pacyfiku.

 

 

Kulinarne warsztaty to fajna zabawa, poznawanie nowych smaków, a także nowych przyjaciół.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *